W czerwonej oprawie
Cztery świece spokojnie płonęły. Było tak cicho,
że słychać było jak ze sobą rozmawiały.
Pierwsza mówiła: "Ja symbolizuję Pokój, ale ludzie nie potrafią
sprawić by zapanował pokój: właściwie myślę, że nie pozostaje
mi nic innego do zrobienia jak zgasnąć!" Tak też uczyniła.
Powolutku, spokojnie świeca zgasła zupełnie.
Druga powiedziała: "Ja jestem Wiarą niestety jestem
całkowicie bezużyteczna. Ludzie nie chcą wiedzieć o mnie
i dlatego nie ma sensu bym pozostawała zapalona." Ledwie
skończyła mówić, delikatny wietrzyk powiał i zgasił świecę.
Bardzo smutno, trzecia świeca dodała: "Ja jestem Miłość.
Nie mam już dłużej siły, by płonąć. Ludzie nie doceniają mnie
i nie rozumieją jak jestem ważna. Oni nienawidzą, co gorsza tych,
którzy ich najbardziej kochają." I bez czekania na inne, świeca zgasła.
Nagle
do pokoju weszło dziecko i zobaczyło trzy zgasłe świece.
Przestraszone
zawołało: Co robicie? Musicie płonąć!
Boję się ciemności! I zapłakało...
Na to czwarta świeca z zatroskaniem odezwała się: "Nie bój się, nie płacz.
Dopóki ja jestem zapalona, możemy zawsze na nowo rozpalić trzy
pozostałe świece: Ja jestem Nadzieja" Z oczami błyszczącymi
i spuchniętymi od łez, dziecko wzięło świecę symbolizującą
nadzieję i zapaliło trzy zgaszone świece...
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to nieładnie tak zachwycać
się nad sobą, ale naprawdę jestem bardzo dumna z tego lampionu.
Po pierwsze, bo jest duży i ciężki (24 cm wysokości, a waży prawie 2 kg!)
Po drugie, bo ma piękny czerwony kolor i szkliwiłam go tylko raz, co jest
wyczynem, bo zwykle przy takich gabarytach poprawki są konieczne
(tzn. mówię o przypadku mojej osoby :) )
się nad sobą, ale naprawdę jestem bardzo dumna z tego lampionu.
Po pierwsze, bo jest duży i ciężki (24 cm wysokości, a waży prawie 2 kg!)
Po drugie, bo ma piękny czerwony kolor i szkliwiłam go tylko raz, co jest
wyczynem, bo zwykle przy takich gabarytach poprawki są konieczne
(tzn. mówię o przypadku mojej osoby :) )
Po trzecie przez te wszystkie otworki pięknie rozchodzi się
blask zapalonych świec (np. na zdjęciu powyżej rzut z góry)
Generalnie to samolubna nie jestem i chętnie dzielę się z innymi.
Jednak w tym przypadku - MÓJ CI ON! I nie oddam nikomu!
Oczywiście mogę zrobić podobny :)
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym wyjątkowo
długim postem, ale ten świecznik tak fajnie wygląda wieczorową
porą, że nie mogłam się oprzeć pokusie i musiałam Wam pokazać :)
Piękne! Mam słabość do takich świeczników!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-)
jeszcze raz ja ;-) Piękne opowiadanie! I nie dziwię się, że nie chcesz się z nim rozstać, ja też nie lubię oddawać swoich prac - jakoś tak mi zawsze wtedy ciężko na sercu ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za wizytę! Ja na szczęście tak mam, ale tylko z niektórymi pracami, że żal mi się z nimi rozstać :)
UsuńLampion cudny, a opowieść piękna, wzruszająca i pouczająca. Dzięki za wszystko. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że się podoba :)
UsuńPiękny... a i czasami nutka (jak to nazwałaś) samolubności i nieskromności jest potrzebna. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUff to dobrze :) Czuję się usprawiedliwiona :)
UsuńAsiu już są zamówienia na kolejne, więc niewykluczone, że w błękitach również coś powstanie ;)
OdpowiedzUsuń:) śliczny..i zawsze tak pięknie opiszesz. Muszę i ja pomyśleć..na balkon- zielony lub brąz ?
OdpowiedzUsuńNa balkonie może stać jak najbardziej; upały i deszcze mu niestraszne :)
Usuńlampion piękny. Zresztą inne prace również. Musiałam nadrobić zaległosci i pobuszowac po twoim blogu. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńDzięki! Zapraszam do częstszego buszowania :) Pozdrawiam!
UsuńPiękny:) Romantyczny i taki ciepły...
OdpowiedzUsuńLuty miesiąc zakochanych, więc romantyczne prace wskazane :)
UsuńMasz absolutnie prawo byc dumna , bo pieknie zrobilas ten lampion !
OdpowiedzUsuńOpowiastka tez sliczna !
Moc usciskow !
Dziękuję Alinko! Pozdrawiam cieplutko!
UsuńFajowy lampion, wygląda super i z jedna i z czterema świecami, bardzo klimatyczny, ściskam, Żania
OdpowiedzUsuńZarówno te cztery świeczki jak i ta jedna już niestety się wypaliły... Na szczęście mam cały zapas tealight-ów :)
UsuńDobra rzecz na długie zimowe wieczory. Dobra i piękna, nic dziwnego, że nie chcesz się rozstać :)
OdpowiedzUsuńDokładnie Małgosiu to jest to czego potrzeba czasami, czyli herbatka, dobra książka i coś ze świecami :)
UsuńRównież byłabym dumna po stworzeniu Takiego piękna.I również nie chciałabym się rozstawać.Jest piękny jak i ta przypowieść nieznanego autora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję! Niestety autora tej powieści nie udało mi się znaleźć... Pozdrawiam cieplutko :)
Usuń