Gwiazdka z nieba
- Mamusiu – zapytała 7-letnia dziewczynka – skąd wiemy, że się zakochaliśmy?
- Widzisz, Kochanie… - zaczęła matka – to tak jak z gwiazdami.
- Widzisz, Kochanie… - zaczęła matka – to tak jak z gwiazdami.
- Z gwiazdami? – Zdziwiło się dziecko.
- Tak, Skarbie. – Uśmiechnęła się łagodnie kobieta. – Gdy zerkniemy na niebo nocą,
- Tak, Skarbie. – Uśmiechnęła się łagodnie kobieta. – Gdy zerkniemy na niebo nocą,
widzimy miliony malutkich świecących punkcików.
Dopiero po jakimś czasie dostrzegamy,
że jedna z nich świeci
najjaśniej. Tylko dla nas. Staje się tą najważniejszą – naszą
gwiazdką.
Przywiązujemy się do niej. Co noc wypatrujemy na niebie,
by znów móc poczuć jej obecność
i zwierzyć się z niespełnionych
marzeń; tajemnic. Zaczynamy ją kochać, przywiązywać się.
Cenić, uzależniać od jej obecności. Jednak bywa i tak, że ona
nagle wygasa…
- Znika?! – Szepnęła rozpaczliwie dziewczynka. – Ale jak to?! Przecież jest dla
nas bardzo ważna!
- Tak, jest – przytaknęła melancholijnie rodzicielka. – Czasem tak musi być. Znika, by
ustąpić miejsca innej, nowej gwiazdce, aby ktoś – tak jak my – mógł znaleźć tę jedyną,
dla siebie i pokochać równie mocno. Nikt nie wie, dlaczego nie ma innego sposobu.
- Ale co wtedy z nami? I naszą gwiazdką? – Zapytała łamiącym głosem dziewczynka.
A po jej zaróżowionym od emocji policzku, spłynęła kryształowa łza.
- Kochanie… - szepnęła pocieszająco kobieta, przytulając mocniej dziecko – Przecież
ona zawsze będzie z nami! O tu… – dotknęła delikatnie miejsca, gdzie znajdowało się
serce dziewczynki – …w naszym serduszku. Nigdy nie zniknie, nigdy nie zostanie
zapomniana, nigdy nasza miłość do niej nie zmaleje. Bo wciąż możemy rozpamiętywać
te cudowne dni, w których dane nam było się spotkać. Dni, w których nasze ścieżki się
złączyły i przez jakiś czas wspólnie brnęły w nieznaną przyszłość. Najważniejsze było
i nadal jest to, że kochamy. Bardziej realną, lub mniej osobę, istotę, czy nawet gwiazdkę,
ale kochamy. I to jest bardzo ważne.
- Czyli, że… - zamyśliła się dziewczynka – Nie ma znaczenia, czy
ta osoba jest przy nas,
czy nie? Ważne, by po prostu czuć jej
obecność, wspominać i kochać?
- Otóż to, Skarbie. Otóż to – szepnęła kobieta i pocałowała dziecko w czółko.
W chwilę później, wstały z soczyście zielonej trawy.
Zerknęły ostatni raz na granatowe
niebo usiane milionami gwiazd.
Najdłużej przyglądały się miejscu, w którym kiedyś świeciła
ich
ukochana gwiazdka. Uśmiechnęły się smutno, odwracając się
i wychodząc z parku.
Przecież ona nadal świeci żywym blaskiem.
Nawet, jeśli nie ma materialnej postaci.
Świeci w ich sercach.
I będzie świecić. Na zawsze.
Pięknie napisane. Kochana, to się nazywa THERMOMIX.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Idę teraz na poszukiwania tego cuda :)
UsuńPiękna historyjka:)Bardzo prawdziwa:)
OdpowiedzUsuńZnalazłaś thermomix?
OdpowiedzUsuńZnalazłam :) Urządzenie cudo, ceny też niesamowite :)
UsuńPomysłowa ozdoba.
OdpowiedzUsuńPięknie wpleciona w to opowieść.
Piękna gwiazdka :)
OdpowiedzUsuń